Quantcast
Channel: Blog
Viewing all articles
Browse latest Browse all 31

Gołąbki wegańskie czyli wyższa szkoła jazdy

$
0
0

 

Dla kogo wyższa, dla tego wyższa. Dla mnie na pewno tak. Przy żadnej potrawie tak się nie napociłam. No, może porównywale były greckie dolmas. Tu liczą się zwinne paluszki i jak ich nie ma, to generalnie jest dno. Zaliczyłam już gołąbkową porażkę i postanowiłam, że tak łatwo się nie poddam. Tym razem wyszły nieźle, choć zdaniem dzieciakowego ojca "farsz mógłby być bardziej zwarty". Muszę jakoś dźwignąć tę krytykę i mimo wszystko podzielić się moim przepisem na gołąbki wege. 

Gołąbki wegańskie

8 liści kapusty

farsz:

7 dużych pieczarek

1 duża cebula cukrowa

170 g granulatu sojowego

pół szklanki suchego ryżu

pół puszki ciecierzycy

3 łyżki ciemnego sosu sojowego

2 ząbki czosnku

2 łyżki ostrej papryki

łyżka tabasco

pieprz czarny

2 łyżki koncentratu pomidorowego

sos:

opakowanie koncentratu pomidorowego

2 pomidory pokrojone w kostkę

liście bazylii

3 ząbki czosnku

ew. mąka ziemniaczana do zaciągnięcia

 

Przygotowujemy farsz. Cebule dusimy a garnku z czosnkiem. Dodajemy pokrojone drobno pieczarki. W tym czasie wstawiamy w osobnym garnku ryż. Gdy pieczarki puszczą sok, wrzucamy granulat sojowy i mieszamy. Granulat musi trochę napęcznieć, więc podlewamy wodą tyle, ile wypije. Farsz musi być dość suchy i gotowy do formowania go w rękach. Na końcu dodajemy odsączoną ciecierzycę i ryż, a po 10 minutach przyprawiamy. Dodajemy sos sojowy, koncentrat, paprykę, tabasco, pieprz. Próbujemy i przyprawiamy wedługo własnego smaku.

 

Teraz najgorsza części - liście. Zdejmujemy wierzchnie liście sałaty (szczególnie te zielone). Zaczynamy radosną zabawę, nucąć pod nosem: "Czasami słyszę przykre słowa, że ze mnie kapuściana głowa. Ale niewiele o to dbam, bo kapuściany humor mam". No:) Powiem wprost: musicie te liście zdjąć tak, żeby się nie porwały i każdy musi znaleźć własną technikę. Wiele zależy od samej kapusty, bo niektóre są bardzo pofalowane w środku, a inne mają pięknie poukłane liście, które same odchodzą. Moja była pechowa, ale się nie poddałam. Gołabki jakoś wyszły, ale nie wiem kiedy znowu je zrobię. Jestem po tym wyczynie tak wykończona, że nawet nie mam siły spróbować, czy są smaczne... Ale mąż wydał osąd - nadają się. 

Po paru godzinach babrania się w kapuścianym bagnie możemy zacząć zwijać:) Najlepiej na początek strzelić sobie lufkę, bo nam się należy. Zwijanie to pikuś, ale tylko, jeśli wcześniej sparzymy liście. Nie zawsze jest to konieczne, ale polecam profilaktycznie. Jak taki pieczołowicie odklejany od główki liści nam się połamie, palpitacje i moczenie nocne gwarantowane. Apeluję zatem - wyparzajmy liście! 

Gdy liście są miękkie i elastyczne możemy zwijać. To pikuś i musi się udać. 

Gotowe pakunki układamy w garnku. By się nie przypaliły, dno wykładamy tymi liśćmi, które poległy przy odklejaniu. Musimy bardzo ściśle ułożyć gołąbki bok przy boku. Podlewamy odrobiną wody i wstawiamy. Kapusta puści sok, więc uważajmy z ilością wody, to nie zupa. Dorzucamy koncentrat, czosnek, pokrojone pomidory. Całość najlepiej obciążyć glinianym naczyniem, aby gołąbki zachowały kształt i cały czas dusiły się w sosie. Zostawiamy pod przykryciem na półtorej godziny. Po tym czasie kapusta powinna być miękka, a farsz nadal zwarty (u mnie podobno trochę się rozszedł). 

 

Ilość farszu mnie przerosła, bo takiej ilości liści na pewno nie zdobędę:) Dlatego z reszty planuję zrobić kotleciki.

PS. Mądry Polak po szkodzie, ale jeśli jednak nie chcecie spędzić nocy na obieraniu kapusty, najlepiej wcześniej ją obgotować. Ja akurat lubię trochę się posiłować, ale może następnym razem skorzystam z rady mojej mamy, która po przeczytaniu tego wpisu popukała się w głowę i zdradziła jak to robi prawdziwa matka:) Lepiej późno, niż wcale:)


Viewing all articles
Browse latest Browse all 31

Latest Images